Nie dość ,że wiewiórki zostały pozbawione zimowych zapasów, przez prace brukarskie w parku to jeszcze są odcięte od informacji.Nie można się nad nimi tak znęcać.
Wcale się nie dziwię, że informacji o stanie kasy gminnej strzeże aż tylu skarbników.A i tak jest to tajemnica poliszynela, tak że daremny ich trud.Pusta jest kasa jak głowa niejednego urzędnika.
Pałacowa baronessa, to ta co to jej najlepiej wychodzi wywoływanie duchów.Duchów przodków, podobno dobrych duchów.Jak zwał tak zwał, zawszeć to duchy.
Może aktualnie przerzuciłaby się na seanse spirytystyczne , tak modne z początkiem XX wieku.Ich admiratorem był marszałek Piłsudski, który pałac koziański w latach 20 tych XX wieku odwiedził i był gościem rodziny Czeczów.
Willa doktora Juliana Ochorowicza jeszcze w Wiśle istnieje,co prawda jest ruiną, ale może jakieś duchy się w niej jeszcze telepią.Można by je zaprosić do Kóz na wizytę.Seanse spirytystyczne i uprawiany tam okultyzm w tamtych czasach z Wisły emanował na całą Polskę.Czy tylko w Kozach mamy wywoływać w konkursach dobrego ducha hrabiego Jordana.
Z tak zdobytym doświadczeniem i pałacowym obyciem nasza pałacowa baronessa na każdym rynku pracy będzie cennym zabytkiem.Na razie gminna władza cieszy się, że piastuje u nas tak zacne stanowisko Dyrektora Gminnej Biblioteki/ za przeproszeniem/ Publicznej.
Ma na razie jeden cel nauczyć tych koziańskich gminnych kmiotków wspaniałego małopolskiego , mieszczańskiego sznytu.I to jej się w opinii gminnej władzy w pełni udaje.Nie może być inaczej skoro patron tych decyzji również szlifuje koziańskie krzywe i pozapadane bruki” Nobles oblige „